wtorek, 3 września 2013

Szesnaście

Ostatnie trzy tygodnie ciągnęły się tak samo. Komisariat, przesłuchania, oskarżanie Harry'ego o gwałt na mojej osobie, ciągły płacz. Dzisiaj jest rozprawa sądowa, na której usłyszę czy mój ukochany zostanie uniewinniony, czy też pójdzie siedzieć za niewinność. Dziękowałam Bogu za taką przyjaciółkę, która wspierała mnie od tego czasu gdy na moich oczach zaprowadzili Syles'a do furgonetki policyjnej. Odcięłam się od codzienności. Zmiana szkoły z pewnością wyszła mi na lepsze, gdyż nie wytrzymałabym tam ani jednego dnia z bezczelnymi komentarzami uczniów. Nie potrafili zrozumieć tego, że nie jestem żadną dziwką, która puściła się z nauczycielem. Owszem, Harry może i jest ode mnie starszy, ale czy nie powinna liczyć się nasza miłość? Nikt nie potrafił tego zrozumieć, nawet moja własna matka. Cóż, z nią straciłam kontakt w zupełności. Nasza rozmowa opiera się tylko na cześć, pa i dobranoc. Ale wiem jedno - nigdy jej tego nie wybaczę. Czy matka nie powinna wspierać swojej córki w jej związku? Przecież jest kobietą i wie jak to jest przeżywać pierwszą miłość. Nie życzę takich chwil nawet największemu wrogowi. To straszne.
***
Czas na sądowym korytarzu dłużył się niemiłosiernie. Gdy strażnik wyszedł by zawołać moje imię i pozwolić wejś na salę rozpraw moje serce zaczęło bić jak oszalałe. 
-Świadek Katherine Manson proszona na salę rozpraw. - powiedział głębokim głosem. 
Poprawiłam swoją bluzkę i weszłam przez duże drewniane drzwi. Od razu mój wzrok poleciał na Harry'ego siedzącego obok swojego obrońcy. Nie spojrzał na mnie, po prostu miał głowę opuszczoną w dół. Jednak miło jest zobaczyć go po długiej rozłące. 
Podeszłam do barierki i spojrzałam na sędzinę. Była dość młoda. Szlag by to wszystko trafił. 
-Jak się pani nazywa, ile ma pani lat i gdzie pani mieszka? - zapytała i poprawiła okulary na swoim nosie.
-Nazywam się Kathy Manson, mam 17 lat i mieszkam w Londynie. 
-Czy jest Pani spokrewniona z oskarżonym? 
-Nie, nie jestem, ale byliśmy ze sobą. 
-Czyli nie przysługuje pani odmowa składania zeznań. Proszę mi powiedzieć, czy pan Styles zmuszał panią do jakiś czynów? 
-Nie, nie zmuszał. Na wszystko zgodziłam się sama lub podejmowaliśmy wspólne decyzje. 
-Mhm.. Czy oskarżony uderzył kiedyś panią, lub zrobił jakąś krzywdę?
-Nie. Harry był w stosunku do mnie bardzo ostrożny i delikatny. - spojrzałam kątem oka na Styles'a. Nadal skupiony był tylko na swoich dłoniach.
-Dobrze, to chyba wszystko. Dziekuję, może pani zająć miejsce, a pan niech zawoła kolejnego świadka Anne Fisher. 
-Świadek Anne Fisher proszona o wejście na salę. - znów ten sam głęboki głos. Patrzyłam w stronę Harry'ego. Podniósł głowę do góry i spojrzał na mnie. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Na jego ustach wymalowało się bezdźwięczne Kocham Cię, które odwzajemniłam z czystą przyjemnością. 
Do moich uszu dobiegło pytanie sędziny. 
-Czy wie pani jaki oskarżony był w stosunku do pani Manson? 
-Tak, był słodki, opiekuńczy, delikatny. Często mówił jej że ją kocha, nawet przy mojej obecności. - uśmiechnęłam się na te słowa, które przywołały masę wspomnień. 
-Dobrze, a czy oskarżony zmuszał panią, pani Fisher do czegoś? 
-Skądże niby?! On był zapatrzony tylko w Kathy. Nikt inny go nie interesował. 
-A jakie były jego stosunki z uczniami? 
-Zawsze był sprawiedliwy, oceniał normalnie i nikogo nie wyróżniał pod wględem nauki. Pomagał jak tylko potrafił i potrafił nauczyć. Jego lekcje były bardzo ciekawe. 
-Dobrze, dziękuję Ci. Usiądź. 
Gdy Anne usiadła obok mnie od razu chwyciła moją dłoń wspierając mnie. 
-Wyrok zostanie ogłoszony po naradzie. 
***
Serce waliło mi jak oszalałe gdy sędzina weszła na salę. 
-Skazuję oskarżonego na 4 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata, oraz zakazuję wykonywania zawodu przez najbliższe 7 lat. Dziękuję, rozprawę uważam za zamkniętą. 
Nie mogłam w to uwierzyć. Słone łzy napłynęły mi do oczu, by następnie spłynąć po policzkach. 
Wyszłam na korytarz i bezsilnie opadłam na ławkę wypłakując moje łzy w ramię najdroższej mi osoby. 
-Co ja teraz zrobię? - powiedziałam łamiącym się głosem. 
-Dasz radę. Jesteś silna. Nie zostawię Cię, Kat. - przerwała - Spójrz kto idzie w naszą stronę. 
-Harry. - powiedziałam sama do siebie. W tym momencie odzyskałam wszystkie siły. Wstałam i podbiegłam by zaraz rzucić mu się na siłę. Poczułam jego silne ramiona, które oplatają mnie w talii. - Dlaczego to musiało się stać? - zapytałam szeptem i spojrzałam w jego zamazane od łez tęczówki. 
-Nie wiem, Kathy, nie wiem. - kilka pierwszych łez spłyneło po bladym policzku. - Kocham Cię, pamiętaj. 
-Czy... Czy bedę mogła Cię odwiedzać? - spytałam. 
-Nie.. M..My nie możemy b..być razem. - jego ręce opadły bezsilnie wzdłuż ciała. 
-Co ty wygadujesz? Harry? - spanikowałam. 
-To nam się nie uda, Kathy. Wybacz. - pocałował mnie w kącik ust i odszedł. Nie mogę uwierzyć, że to zrobił. Nie mogę uwierzyć, że mnie zostawił. Samą na tym złym świecie. Stałam tam jak słup i patrzyłam na jego oddalającą się sylwetkę. Gdy już złapał za klamkę, odwrócił się by spojrzeć na mnie po raz ostatni, lecz był za daleko by dostrzec mój smutek. Gdy już całkowicie zniknął za drzwiami opadłam na podłogę zasłaniając twarz i łkając w ręce. Czy ja go jeszcze kiedykolwiek zobaczę? 
***
No więc ostatni rozdział pierwszej części opowiadania TEACHER 
Jak Wam się podoba? 
Następny rozdział będzie z perspektywy Harrego, ale nie wiem kiedy go dodam, postaram się jakoś w piątek, czy sobotę, ale nic nie obiecuję :) 
Druga część będzie pojawiała się na tym blogu ale podpisywana będzie tak:
II : Rozdział 1. 
Lofki forewerki <3 
Dziękuję za poświęcony czas na czytanie :) 


PROSZĘ WAS O KOMENTARZE!

Jeśli chcesz brnąć nosem w przyszłość zapraszam na ask'a : 

KLIK